W piątek 30 września 2022 roku byłam u lekarza. Popatrzył, pomacał, zbadał i usłyszałam, że bez decyzji o hospitalizacji nie wpuści mnie. Mam duże szanse na chłoniaka. Dostałam 3 dni i skierowanie do szpitala. Od razu została powiadomiona gmina, że trzeba zabezpieczyć psy, a ja od razu poinformowałam wszech i wobec przez FB, że moje psy mają tylko 3 dni, aby jeszcze je uratować przed schroniskiem. Jednym się już udało, a inne…..
Bakterie Bartonellego zaczynają się układać w mojej głowie
Działam wolontariacko dla psów i kotów. Moje działania możesz lepiej poznać przez stronę Pies i kot na Manowcach. Mam u siebie prawie 40 kotów, więc i ryzyko zarażenia też jest duże.
Od kilku lat słyszałam o tej chorobie „koci pazur”, ale jakoś tak nie przykładałam do niej wagi. Dopiero teraz gdy okazało się, że prawdopodobnie ją mam. Prawdopodobieństwo dla mnie w skali 1-10 to 9. Jednak na 100% będę wiedzieć dopiero po badaniach.
Znowu woda i gładkie pnie drzew
Dzisiaj znowu sen z wodą. Zapamiętałam tylko końcówkę snu. Jak mam przejść drogę, na dodatek drogę w lesie. Dookoła drzewa rzadko posadzone. I widzę głównie gładkie pnie.
Woda nie jest wzburzona, ale są lekkie fale (lekkie, ale mogą mnie przewrócić), a woda jest czysta. Idę z kimś, gdy jedna z fal zbliża się do mnie to ja chwytam się jednego w drzew.
Nie ma burzy, jest dość spokojnie…. budzę się….
Nie jestem niezniszczalna
Myślałam, że jestem niezniszczalna…
… ale to jednak nie jest prawdą. Teraz kiedy tak zależy mi na zakończeniu pewnych spraw, zaczyna szwankować to to, to tamto.
Priorytetami dla mnie są teraz wyadoptowanie tymczasowych psów. Zaczynając od Sary i Jordana, na które rodziny już czekają (kwestia wyleczenia z pasożytów, obym się uporała, bo kiepskie u mnie warunki na takie leczenie), a być może i Majora i Lotki, dla którego też pojawiło się światełko na dom. A potem zacznę mocniej ogłaszać następne.


Znowu śnił mi się tato
Myślałam i chciałam zapamiętać cały dzisiejszy, przepłakany prawdziwymi łzami sen. Zapamiętałam jednak tylko fragmenty.
To, że były dwa piętra i, że ktoś z piętra schodził krętymi schodami. Szybko schowałam się za drzwiami, żeby nagle zaskoczyć, takie ” akuku”, ala okazało się, że to inna dziewczyna niż się spodziewałam (nie znam jej), chociaż szczerze to nawet nie wiem kogo się spodziewałam, ale kogoś znajomego mi.
Kurwy bezsilności
Czuję się już psychicznie zniszczona…. wyczerpana…. wypalona. Przestaję nad sobą panować i nad swoim językiem. Przestaje mi starczać finansów, przestaję czasowo dawać radę obsługiwać prawie 60 zwierząt(20 psów, 40 kotów, drób). Dodatkowo mam świadomość, że swoim wolontariatem (na który defacto nie było mnie stać, bo w tym samym czasie nie zarabiałam, nie pracowałam zawodowo) zniszczyłam swój dom i rodzinę. Nie , nie boję się użyć tych słów, gdyż teraz dokładnie tak to czuję i widzę.
„Gdy z wielkiej miłości powstają kurwy bezsilności”.
Koszmarny i dołujący sen
Był duży obszar, jakby wiejskie boisko, ale takie ogromne. Bez asfaltu sama trawa i krzaki po bokach. Widziałam wielu obcokrajowców, również ciemnoskórych, ale i białych też. Chyba w większości byli to obcokrajowcy i obcy mi ludzie jednocześnie. Gdzieś za mną goniły się i gryzły psy, duże psy, w tym był rudo/beżowy(drugi nie wiem), a ja oddalałam się, powiedziałabym nawet, że uciekałam od tych sytuacji. Widziałam, że i tak nie mam na nie wpływu. Czułam, że one mogą mnie tylko pogrążyć. I to uczucie, że nie wiem gdzie mój dom, uciekałam przed siebie. Nie było lepszego świata, był tylko ten po którym krążyłam. Nikogo nie znałam, a nawet, gdy poznawałam ludzi, to i tak byli to ludzie mi obcy. Bardzo dołujący sen.
Malutkie sukcesy z ogrodzeniem i jest satysfakcja
Na piątkę
Jak się trzymam? W skali o jeden do dziesięciu? Na piątkę, nawet w plusem. Tyle, że to dobrze brzmi, a kiepsko oznacza. Moje nerwy w kiepskim stanie.
Jeszcze do niedawna prace szły, a ja byłam spięta i gotowa. Powoli, ale cały czas do przodu, aż tu… kilka zdarzeń, które rozwalają mój system.

Moje tymczasowe szczeniaki i młode psy zaczęły targać siatkę. Siatkę, która miała zabezpieczać koty przed wychodzeniem, a ja…. muszę łatać nową siatkę. Zostałam zmuszona tym do dodatkowych kosztów i zabezpieczanie siatki na dole np. płytą poliwęglanową. Jeszcze nie wszystko zabezpieczyłam, ale czekam na przypływ gotówki. A to tak demotywuje i rozwala psychikę, gdy ty robisz a ktoś inny (choćby był to pies) systematycznie rozwala i niszczy twoją pracę. Więc siatka jeszcze nie posłużyła, a ja już muszę ją przeglądnąć ze wszystkich stron i poznajdywać wszystkie dziury i połatać. W mojej głowie błyskawice. Nie umiem tego przyjąć na spokojnie.
Jeden lepszych dni
Wczorajszy dzień zaliczam do jednego z lepszych. Mam wrażenie, że jednak trochę (czyli więcej) zrobiłam, że dzień został dobrze wykorzystany. W ogrodzeniu przed ucieczkami kotów zrobiłam ostatnią część czyli bramę wyjazdową. Nie oznacza to jednak, że praca jest skończona. Zostało jeszcze trochę, m.in. zabezpieczyć słabe punkty jak luki przy furtkach i bramach, usztywnienie gór siatek, żeby nie było „hamaków”, posczepiać tretytkami siatkę z ogrodzeniem oraz cisy. Cisów tak bardzo nie chcę wycinać, czy przycinać. Staram się znaleźć inny sposób zabezpieczenia przed dostawaniem się kotów na dach i mam nadzieję, że coś wymyślę. Drzew i krzewów, innych roślin wolałabym dosadzić, niż się ich pozbywać.
A moje koty czekają
