Zaczęło się od Kilimandżaro

Książka „Zaczęło się od Kilimandżaro” chyba nie bez powodu dotarła do mnie właśnie teraz. Teraz kiedy szykuje się w moim życiu rewolucja. Trochę dużo ryzyka i ostrego cięcia nożem, czego zawsze się obawiałam, ale najwyższy na to czas. Jeżeli teraz nic nie zmienię, to będzie dalszy ciągły regres.

Przyznam, że pierwszy raz zdarza mi się sytuacja kiedy mam podjąć decyzje, powiedzmy ryzyko, ale nie podjęcie go, jest jeszcze większym ryzykiem, więc…. no ale mnie to nawet sprawia przyjemność, już sam fakt i świadomość, że coś, ba „duże coś” mogę zmienić.

Natomiast, nawiązując znowu do książek, moja serdeczna przyjaciółka Marzena, wysłała mi też na święta inną książkę Katarzyny Grochola o tytule „Trochę większy poniedziałek” i werset, który od razu wpadł mi w oko, ucho i do serca to

„Miałam napisać o tym, jak wszystko może się zmienić. Że od jutra zacznę nowe życie. Myślałam, że dobry początek to zlikwidowanie nadwagi. Teraz sądzę, że zacznę od wyłączenia telefonu.”

Ja też właśnie zaczynałam „notoryczne” zmiany od niewłaściwych rzeczy, a jeżeli miałam chęć od właściwych, to… z jakiegoś powodu tego nie realizowałam. Teraz myślę o N, który pomógł mi odnaleźć cel, zadał zadania i ma chęć monitorować, a ja chcę relacjonować moje zmiany i postępy. Z myślą również o T, który (może nawet o tym nie wie) stał się moim głosem rozsądku, bo ja jako kobieta umiem głównie emocjami i intuicją, a on jako facet sprowadza mnie na właściwą drogę, nie zagłuszając jednocześnie mojej kobiecej „inności”, a dodatkowo pozwala mi być sobą, a to dla mnie bezcenne. Nawiasem mówiąc, nigdy się wcześniej po nim tego nie spodziewałam, ale teraz bez cienia wątpliwości oceniam, że tak właśnie jest.

Jest też, choć wolę powiedzieć, że był we mnie taki problem, jak mówi moja przyjaciółka „Ty masz, jak mówisz, fenomenalną intuicję, tylko, cały czas… kopiesz ją w dupę”… i oj muszę przyznać jej rację. To na szczęście teraz przechodzi powoli do historii. I w tym miejscu chcę moim przyjaciołom, choć nie będę ich wymieniać z imienia, a tym bardziej z nazwiska, podziękować że są.
A tak na koniec, bo dzisiaj krótko, napiszę cytat z tej samej książki powyżej wspomnianej, autorstwa Katarzyny Grochola, o tym, jak to złudzenia czasami zmieniają nasz świat, nasze postrzeganie:

„Kiedy jechałam ostatnio ulubionym środkiem lokomocji i wyjęłam zeszyt, żeby zanotować nowy pomysł na felieton, moja sympatyczna kolejka zatrzymała się na kolejnym przystanku. W chwili gdy najważniejszy temat już tkwił na końcu mojego długopisu, siadała koło mnie babcia z wnuczkiem. Wnuk był uroczym malcem. Natychmiast przylgnął nosem do oka i wykrzyknął w zachwycie:
– Babuniu, peron jedzie!
Odłożyłam długopis i spojrzałam w okno. Peron odjeżdżał. Odjechała tablica z napisem „OPACZ”. Odjeżdżały dwie brzozy na peronie i dwie panie z siatkami. […]”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *