Dzisiaj opiszę dwa sny. Z jednego to jest tylko bardzo krótki fragmencik, ale ten obraz w śnie pojawił mi się co najmniej dwa razy, jak nie więcej. Gdy się przebudziłam, a potem usnęłam, pojawił mi się ponownie.
Nie pamiętam całego snu, gdyż jak zwykle po przebudzeniu obrazy zazwyczaj się rozmazują i wylatują z mojej pamięci, ale ten obraz utkwił mi w niej dosyć dobrze.
Jest to obraz małych kotków, które ktoś włożył do gniazda os. Ja się o nie bałam, że owady je użądlą, więc wyjęłam je gołymi rękoma z tego gniazda, ale…. za chwilę okazało, się, że one znowu są w tym gnieździe, a osy latają dookoła nich. Dlaczego ktoś je tam uparcie wkładał?
Kotki były to zdrowe buraski, około dwumiesięczne. Chodziły sobie swobodnie i żadna pszczoła ich nie żądliła. Mojej ręki też żadna nie użądliła. Niby było bezpiecznie, ale… ja i tak się o nie bałam. Gdyby nie latające owady, to obraz samych kotków, był wręcz sielankowy.
Drugi sen ( z wczoraj) był jeszcze bardziej dziwny od tego o gnieździe os i kotkach. W tym drugim śnie wydawałam za mąż moją kaczkę francuską.
Do ślubu miała iść moja biała kaczka francuska, ale… gdzieś mi zniknęła, więc czym prędzej do kąpania poszła jedna z jej córek. Do teraz pamiętam, jak ją mocno trzymałam, żeby mi się nie wyrwała i myłam jej piórka, aby były bielutkie. Ślub musiał się obyć, choć w śnie już do niego nie doczekałam. Byłam nim jednak bardzo przejęta. Było to ważne wydarzenie. Biała kaczka i biała piana na moich rękach, to byłą kąpiel.
Nic więcej z mojego snu już nie pamiętam, ale już dawno nie byłam tak zaskoczona moim snem.