Gdy to piszę, to brzmi to tak spokojnie. Jestem taka opanowana, lecz…. to tylko tak wygląda i brzmi, a prawda jest zupełnie inna. Mam problem i czuję, że tego może być za dużo, że teraz już się poddam.
Problemem są dla mnie psy, które nagle nauczyły się gonić koty, a tym samym one znowu (mimo specjalnego dla nich ogrodzenia) są zamknięte w domu. A każdy kto choć trochę zna naturę kocią wie, jak zachowuje się kot, który jest nieszczęśliwy, chce wyjść na dwór, a nie jest puszczany i … gdy jest go 40 sztuk w dwóch pomieszczeniach.
Priorytetem chcąc nie chcąc (bo dla niego zawsze brakowało mi czasu) stało się też zdrowie.
Trochę jako wypadek przy pracy traktuję chorobę kociego pazura. Mam bardzo powiększone węzły chłonne na szyi, z boku i z tyłu, aż na głowie, na obojczyku też i to wielkości orzecha. Dodatkowo wysiadają mi stawy w kostkach nóg. Są tak opuchnięte, że ledwo chodzę, a rano prawie 2 godzi. uczę się chodzić. Biorę przeciwbólowy Nimesil i czekam, aż zelży.
W pierwszym momencie obstawiałam zawianie, albo zapalenie od zęba. No, ale ostateczna diagnoza mojej znajomej wolo, która jest lekarzem to – choroba kociego pazura no i wszystko pasuje. Teraz antybiotyk i oby jak najszybciej minęło. Muszę też uzupełnić badania krwi.
Rozpoznanie choroby „kociego pazura” potwierdzają badania serologiczne swoistych przeciwciał w klasie IgG i IgM, metodą immunofluorescencji lub ELISA. W kierunku zakażenia bakteriami Bartonella henselae. Koszt w jednej klasie, a są dwie to 250 zł, czyli 500 zł do tego chcę zrobić kilka innych podstawowych. Więc w granicach 700 zł pewnie mi wyjdzie.
Tutaj zrobię małe edit, gdyż kontaktowałam z innym punktem analitycznym i te same badania mogę zrobić jedną klasę za 160 zł, czyli dwie 320 zł. No a 320 zł a 500 zł to już jest ładna różnica.
Problem ze stawami jest bardzo dokuczliwy. Jakby zdrętwienie, ograniczenie ruchu, specyficzna bolesność. Problem szczególnie w kostkach nóg, kolanach, prawy łokieć. Dlatego bardzo niekomfortowe jest schylanie, kucanie, klękanie…. w praktyce cały proces sprzątania jest utrudniony.
Tyle tego, że nie wiem za co pierwsze się brać. Tym bardziej, że jeszcze tyle psów kojcowych (Bingo, Dekster, Bazyl, Dora, Czarek i Fafik). Tymczasów póki co biegających po podórku luzem (ale dla kotów, część będę musiała też zamknąć w kojcach) czyli Kodi, Bystra, Lotka, Roy z Zafirem, wcześniej wspomniany Major oraz Mike (który chyba już od 4 miesięcy jest a jeszcze nie pozwolił się pogłaskać).
Moich rezydentów do statystyki nie wliczam, oni są częścią mnie, a już szczególnie moja Kazara, która ostatnio tak zaczyna być zazdrosna i chce zagarniać mnie tylko dla siebie. Każdy zabieg prowadzący do bliskości i budujący naszą relację jest dla mnie bardzo radosny i miły. Ta suczka była mi dana przez dobry los.

Moja koncentracja też coraz słabsza i cały czas senność. Praktycznie rano budzę się niewyspana i zmęczona. Taka też pozostaję przez cały dzień. Słoneczne momenty napawają mnie chwilową siłą i cieszę się z promieni padających na moją twarz. Teraz jednak już jest jesień i takich momentów jest coraz mniej.
