Dzisiaj miałam znowu sen, który zapamiętałam. W zasadzie jego historia nie była długa, ale jego głównym motywem były pieniądze. Znalazłam je w jakiejś torbie… nie wiem czy mojej, czy czyjejś, nie wiem czyja była.
Pieniądze były nowiutkie, prosto z drukarni/banku można rzec. Czyściutkie. Banknoty w kolorze różowo/czerwonym rozmytym, pastelowym. Bilon jak bilon, zwyczajny.
Znalazłam je i myślałam. Z jednej strony bałam się przyznać, że je znalazłam, komuś (ktoś był koło mnie, ale nie wiem kto), że powie mi, że to jego (nawet jeżeli nie) i każe mi oddać.
Druga myśl była taka, żeby je zabrać, ale i tu wątpliwość. Nie chcę, żeby kiedyś ktoś oskarżył mnie o przywłaszczenie. Zanim zdążyłam podjąć decyzję jak postąpić …. obudziłam się.
Teraz cały czas myślę….. jaką podjęłabym decyzję w tym śnie, gdybym zdążyła…. oraz…. co ten sen mógł oznaczać?
Ja wierzę w sny, a raczej w to, że nie są przypadkowe, że coś przepowiadają, analizują, że coś w noszą. Jaki więc sens miał ten mój sen?