Na FB zaczęłam od wyłączenia powiadomień na wszystkich zwierzęcych stronach i grupach. Nie, nie dlatego, żeby o bezdomniakach zapomnieć, bo nigdy nie zapomnę, ale po to, aby przestały mnie rozpraszać. Ilość bezdomności w Polsce jest tak ogromna, że jeżeli nie dozuje się tej wiedzy o niej, to zaczyna być szkodliwa dla psychiki i codziennego samopoczucia. A ja przy każdym zwierzaku (mimo, że aktualnie moja sytuacja jest oczywista) to ja i tak za każdym razem analizuję, czy jestem w stanie pomóc jeszcze jemu, jeszcze temu jednemu.
Wyłączyłam więc te powiadomienia, gdyż i tak więcej niż pomagam nie pomogę, bo moja struna możliwości pomocowych i tak jest już naciągnięta za bardzo.
Dzisiaj tak z perspektywy kilku tygodniu zaczęłam zauważać i zastanawiać się nad tym.
Po pierwsze od facebooka byłam uzależniona, mimo, że go serdecznie nie znosiłam to byłam jednak uzależniona. Przez pierwsze dni co chwila patrzyłam w telefon, choć w nim nic nowego nie było i nie było. Cały czas przerywało to inne moje czynności.
Po drugie, to praktycznie oprócz jednej mojej przyjaciółki (z którą i bez FB zawsze i tak miałam kontakt) oraz drugiej, którą poznałam przy okazji mojej działalności wolontariackiej, to praktycznie z nikim za bardzo nie mam teraz kontaktu.
Owszem znam ludzi, nawet więcej niż kiedyś, ale, gdy myślę o takim kontakcie koleżeńskim, grupie bliskich znajomych, czy przyjaciół – to nie mam. Nie mówiąc o tym, że kontakt z rodziną też mi się urwał. Głównie przez to, że moja działalność wolo była tak rozbudowana, że oni przestali ją akceptować, a ja stałam się „czarną owcą” i „trutniem” rodziny. Została mi nawet wypomniana „choroba odzwierzęca”, jak nazwał tak nazwał, ale chodziło o to, że ze mną jest „coś nie tak”.
Analizując dalej grono ludzi jacy się ze mną kontaktowali to…. fakt, jest kilka osób i pojedyncze sytuacje, gdy podrzucają mi karmę dla psów/kotów, żwirek bądź inne przydatne rzeczy, np. koce, a nawet rower i przyczepkę dla psów do roweru. Są to osoby, które jednak doceniały i ja tak to czuję, to co robiłam dla psów i kotów.
Poza tym znaczna większość osób, które do mnie piszą lub dzwonią, są to osoby, które liczą na zabezpieczenie przeze mnie kolejnego psa, lub kota. Tak, takich osób jest znacznie więcej, zdecydowanie więcej.
A jeżeli masz chęć pomóc mi trochę, aby dokończyć ogrodzenie zabezpieczające koty, by nie migrowały poza moją posesję to będę wdzięczna – https://zrzutka.pl/s32f9m
Chcesz więcej wiedzieć o tym ogrodzeniu i mojej działalności? Zaglądnij na inne moje posty!
Pozdrawiam serdecznie!