Woliera – cz. III

Te poniżej to dwie Biedronki. Jedna buraska znaleziona pod sklepem „Biedronka” jako bardzo chora z kocim katarem i chudziutka koteczka. Jej skośne oczka nie pozwolą mi jej pomylić z żadnym innym kotkiem.
Natomiast druga biało-buraskowa koteczka uratowana z działek, przez inną osobę, ale potem znalazła kąt u mnie. Obie bardzo łagodne i przymilne, szukające dyskretnie kontaktuj z człowiekiem.

Natomiast wzrok tej kolejnej koteczki zawsze mówi „kochaj, przytulaj, całuj, utul, jestem calutka twoja” i gdy ją zacznę głaskać jest w całości moja. Jest jednak tak nieśmiała, że sama chyba jeszcze nigdy pierwsza nie podeszła. Jedynie jej wzrok mówił wszystko co kotka miała na myśli. Nie dało się tego pomylić. Jest najbardziej wdzięczną, delikatną i spokojną kotką w moim domu. Każda inna przy niej to harpagan.

Właśnie dla tych kociaków, które partiami przedstawiam potrzebuję bezpieczne ogrodzenie i wolierę. Ponieważ wynajęcie firmy zbankrutowało by mnie, dlatego postanowiłam zrobić ją sama. Idze mi wolniej i wszystkiego na bieżąco się uczę, ale krok po kroku a do celu.

Świder do dziur w ziemi już kupiłam (taniej niż wynajmować). Zostałam też przeszkolona z obsługi nią w Szkółce drzew i krzewów ozdobnych w Gruszowie Małym.

Z takich profili przyściennych będę chciała zrobić słupki ogrodzenia (siatka nie jest ciężka, więc myślę, że się uda). A poniższa linka będzie służyć do naprężenie siatki na dole i na górze, ale kotom utrudnić możliwość pokonania ogrodzenia.

W najbliższy poniedziałek razem ze znajomą (mają mojej młodej wolontariuszki) postaramy się postawić pierwsze słupki. Mam nadzieję, że będzie nam to dobrze szło i w miarę szybko.

A na koniec dzisiejszego wpisu jeszcze Czesiek i Tito – dwa szczęśliwe koty, a ja chcę, żeby wszystkie takie były.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *