Spoglądam w górę, do tej pory nie zauważyłam drzew, ale nade mną widzę ich korony, a na jednej z gałęzi malowniczo zawieszone kilka kapeluszy, 3 czy 4. W brązach, w półmroku, noc? i malowniczo, artystycznie grające z nimi światło. Wyciągam aparat (czy komórkę?) i zaczynam robić zdjęcia. Cieszę się, że skręciłam w ten chodnik, niby pomyłka, ale inaczej nie zobaczyłabym tego widoku. Na kolejnej gałęzi drugiego drzewa kształt zawieszonego domku (tiny house?), wisi dachem w dół, też malowniczy, ale… w miejscu, gdzie zostawiłam mój samochód, widzę moją torebkę. Jakaś osoba kręci się obok niej, chcę sprawdzić czy nie zginęło mi coś, ale nawet nie dochodzę, a słyszę „tylko nie zaczynaj walczyć”, chce mi ktoś powiedzieć, że walka nie ma sensu. Zostałam okradziona? I na tym kończy się mój sen.=======
- gdy zorientowałam się, że złamałam przepisy (wjechanie na chodnik), trochę się przejęłam, ale tylko na sekundę, byłam podekscytowana i ciekawa co będzie dalej,
- gdy zorientowałam się, że chyba zostałam okradziona, że straciłam coś materialnego, nie przejęłam się aż tak bardzo, bo to co zobaczyłam przy okazji wynagradzało mi to,
- terenówka i „boczne drogi” – wspomnienie z przeszłości? Tęsknota za przygodą? Za wolnością? Chyba… tak…